Ar-Ka

„Miłość i Miłosierdzie" – dzięki czujności Marysi Modzelewskiej w sobotę 30 marca obejrzałyśmy film – dokument fabularyzowany o misji siostry Fustyny Kowalskiej, o Bożym Miłosierdziu, o historii powstania kultu i ustanowieniu święta Bożego Miłosierdzia.

Film wyświetlany jest w Nowym Sączu, w godzinach mało atrakcyjnych – wczesnym popołudniem i tylko jeden seans, dlatego miłym zaskoczeniem dla nas było to, że 2/3 miejsc na widowni było wypełnionych i to młodymi ludźmi. Po obejrzeniu filmu czuję niedosyt. Zdaję sobie sprawę z tego, że w tak krótkim czasie (104 min.), trudno zmieścić wszystkie fakty, odniesienia, powiązania. W filmie wspomniano i pokazano jako migawkę witraż, który widziała siostra Faustyna w jednej ze swoich wizji - witraż w kościółku, przy którym zostanie założone Zgromadzenie Sióstr Jezusa Miłosiernego, to Zgromadzenie, które  powstanie na wyraźne życzenie Pana Jezusa. Niestety w dalszej części filmu już nie nawiązano do wizji witraża i trudno komuś kto nie zna tej historii powiązać witraż z wizji z istniejącym witrażem.

W latach 2001 – 2004 trzy razy odwiedziłam to miejsce. Miałam przyjemność rozmawiać z siostrą Celiną Kondracikowską – ówczesną Przełożoną ZSJM w Myśliborzu i to od niej dowiedziałam się o szczegółach historii powstania Zgromadzenia SJM – o witrażu, o róży. Tam poznałam także pierwszy obraz Jezusa Miłosiernego namalowany przez Eugeniusza Kazimirowskiego pod ścisłym nadzorem siostry Faustyny - wcześniej znałam tylko obraz znajdujący się w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia autorstwa Adolfa Hyły. Kopia obrazu wileńskiego zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Ale wróćmy do witraża. Dwie z sześciu sióstr, które z Wilna wróciły do Polski chcąc rozpocząć życie we wspólnocie zakonnej, musiały się zwrócić z prośbą do któregoś z biskupów o zezwolenie na otwarcie w jego diecezji domu zakonnego. Tak się złożyło, że pomógł im w tym jezuita Władysław Wantuchowski, w którym siostry znalazły swojego duchowego opiekuna. Zwrócił się on do ks. bpa Edmunda Nowickiego w Gorzowie Wielkopolskim o pozwolenie na osiedlenie się na terenie diecezji. Ksiądz biskup zaproponował im parafię w Myśliborzu i dał im do dyspozycji dom i kościółek. Kiedy w 1947 roku, ksiądz Sopoćko przyjechał do Myśliborza odwiedzić siostry, pierwszym pytaniem które im zadał było: czy obok ich domu zakonnego znajduje się mały kościół i czy jest w nim witraż? Jakież było zdumienie księdza Sopoćko, gdy ujrzał witraż przedstawiający scenę ukrzyżowania, a pod krzyżem wijące się pędy czerwonej róży. Tak ks.  Michał Sopoćko wspominał ten fakt w 1948 roku „(…) Spostrzegłem w nawie ołtarzowej okno z nieco uszkodzonym witrażem, przedstawiającym konanie Pana Jezusa na krzyżu. Przyglądałem się z radością i zdumnieniem, albowiem siostra Faustyna mówiła mi o takim kościółku i witrażu”. I tak kolejny raz spełniły się słowa siostry Faustyny, tym razem odnoszące się do pierwszego domu Zgromadzenia.

Od Siostry Celiny usłyszałam jeszcze ciekawą historię: otóż dom Zgromadzenia SJM  w Myśliborzu, znalazł się w dużych kłopotach finansowych. Siostry podjęły modlitwę przed Najświętszym Sakramentem o pomoc w rozwiązaniu trudnych problemów. Adoracja trwała 24 godziny. Na drugi dzień, otrzymała dziwny telefon. Jakiś mężczyzna zapytał, czy siostry nie potrzebują wsparcia finansowego. Siostra odpowiedziała, że oczywiście potrzebują. Padło pytanie o kwotę, która siostrom by pomogła. Siostra Celina zażartowała, że może 1000 000 zł, by je uratował. Usłyszała, że jest to możliwe. Po rozmowie wystraszona udała się do Matki Generalnej do Gorzowa Wielkopolskiego i opowiedziała o dziwnej rozmowie. Matka Generalna podeszła z nieufnością i z obawą do tego dziwnego telefonu i propozycji - czy te proponowane pieniądze nie pochodzą ze złego źródła, ze złych interesów – zaleciła spokojnie czekać na kolejny telefon, wypytać o szczegóły, zaprosić na spotkanie. I tak powstał Nowy Dom Zgromadzenia SJM ufundowany przez tajemniczego darczyńcę, którym okazał się Roman Kluska biznesmen z Nowego Sącza. Poświęcenie nowego Domu odbyło się 14 lutego 2004 roku, a w  grudniu 2004 roku otrzymałam list od nowej siostry przełożonej z informacją, ze siostra Celina zmarła w październiku na zawał serca nie nacieszywszy się domem, który budowała – ot taka historia - niezbadane są ścieżki Pana. 

AS